Człowiek uczy się przez całe życie. Uczy się samego siebie, ale także… czerpie wiedzę od innych. Kończy kolejne szkoły, podejmuje studia z interesujących go dziedzin. Zdarza się, że na tytule magistra się nie kończy. Dziś chciałabym po dłuższej przerwie od pisania, czekając jeszcze na oficjalne świadectwo, podsumować studia podyplomowe z edytorstwa.
Ze studiów na studia. Nowy tryb pracy
Jedną z ważniejszych różnic między studiami licencjackimi/magisterskimi a podyplomówką był tryb nauki. Właśnie tym jedynym minusem były dojazdy na godzinę 8 z haczykiem i powroty na „prowincję” nawet wieczorami.
„Inność” studiów przełożyła się jednak przede wszystkim na wiele dobrego. Szczególnie było tak w przypadku przyswajania różnych treści. Porównując z tymi studiami magisterkę, na pewno teraz przestałam bać się treści związanych z komputerowym składem tekstu. Wszystko dzięki temu, że poświęciliśmy mu naprawdę wile godzin. Ponadto wiedza przekazywana była bardzo przystępnie.
Utwierdziłam się w przekonaniu, że wszystko to, co dotyczy redakcji, korekty i po prostu tworzenia tekstów są wręcz dla mnie stworzone. 🙂 A niebawem będę miała na to oficjalny papier. Co zaskakujące, bo nigdy nie ciągnęło mnie na studia związane w jakikolwiek sposób z pedagogiką, ciekawym i pożytecznym okazało się dla mnie tworzenie publikacji edukacyjnych.
Przez cały ten rok zdarzały się zarówno wzloty, jak i upadki. Nadal uważam, że umiejętności związane ze składem tekstu wciąż będą wymagały doskonalenia, mimo całkiem niezłych wyników końcowych.
W trakcie zajęć poszerzyły się moje horyzonty związane nie tylko z literaturą, ale także z „techniczną” stroną książek. W swoim księgozbiorze odróżniam już teraz publikacje złożone „pięknie”, poprawnie od tych posiadających w swoim wnętrzu błędy czy tez luki.
Wachlarz zdobytych przez ten rok był bardzo szeroki i… wielobarwny. A z czego cieszę się najbardziej?
Wiedza, umiejętności i nie tylko
Wiedza i umiejętności to oczywiście kwestia pierwszorzędna. Udało mi się przynajmniej trochę pokonać lęk przed komputerowym składem publikacji, choć „relacja” z InDesign zdecydowanie musi być wciąż doskonalona.
Edytorskie opracowanie i korekta wszelkiego rodzaju tekstów stały się czymś, z czym naprawdę chciałabym w dalszym ciągu wiązać swoje losy zawodowe.
Ważne jest tego coś innego, a mianowicie… czynnik ludzki. Trafiłam na cudownych, otwartych i wyrozumiałych prowadzących. Na studia szłam trochę na ślepo, znając tylko jednego z nich (na szczęście spodziewałam się po nim tylko dobrych rzeczy, mimo że zajęcia kosztowały mnie często sporo pracy). Okazało się, że każdy z nauczycieli akademickich był faktycznie profesjonalistą w swojej dziedzinie. Na szczęście nikt za cenę tego nie stracił… ludzkiego podejścia do drugiej osoby. Jak Czytelnicy wiedzą po moich wpisach o szkolnej „rewolucji”, jest to dla mnie od lat bardzo istotne.
Została oczywiście grupa ze studiów. Byli to cudowni, wspierający się wzajemnie ludzie, otwarcie na każdego mimo różnych zainteresowań, wykonywanych zawodów i doświadczenia. Trafiłam na osoby z tych „do tańca i do różańca”, z którymi po zakończeniu zajęć w czerwcu, zamiast lakonicznego pożegnania…. Odbyliśmy wojaże po Łodzi i przypieczętowaliśmy studia… drobną ucztą.
Mogę zatem uznać, że na wyjątkowość ubiegłego roku akademickiego złożyła się wiedza, umiejętności, kreatywność ludzi i relacje z nimi. Mogę dzięki temu polecić Czytelnikom ciągłe dokształcanie się, ponieważ… jest w tym coś więcej niż tylko zdobycie świadectwa ukończenia studiów (na który oficjalnie sama jeszcze czekam 🙂 , choć nieskromnie powiem, że spodziewam się dość dobrej oceny).
Na koniec zapraszam tradycyjnie do czytania.
Horyzonty są po to, aby je poszerzać. A do tego prowadzi tak wiele dróg… Czasami poszerza je tekst. Znaki, glify, tabulatory i spacje… układają się w umyśle w jedną spójną całość. Wyznaczane szlaki czasem potrzebują korekty, obrania nowej trasy… Ale nadal najważniejszy jest w tym wszystkim cel.
A tym jest… jasny umysł, pełen wiedzy i pomysłów… wizji świetlanej przyszłości.
Co przyniesie? Tego nie wiadomo. Napisze coś być może nieznanym nam jeszcze stylem w nowym życiowym akapicie. Otwory się nowy, niezapisany dokument, któremu musimy nadać odpowiednie atrybuty. Zapełnijmy formatowanymi uczuciami akapity doświadczeń.
A to wszystko… zakończone egzaminem na jak najlepszą ocenę.