Warsztat trzeba ciągle doskonalić, czyli… o tym, jak nie potrafię „zerwać” :) z uczelnią po magisterce. Podsumowanie połowy studiów podyplomowych z edytorstwa.

Bardzo często mówimy, cytując Andrzeja Sapkowskiego, że „coś się kończy, coś się zaczyna”. To naturalna kolej rzeczy, chociażby w obliczu zamykania kolejnych etapów edukacji. Zdajemy maturę, by wybrać się na wymarzone studia,  kończymy licencjat, magisterkę… Swoje studia zakończyłam prawie pół roku temu. A wszystko nie tylko po to, by w lokalnej redakcji oddelegować się dyplomem magistra polonistyki. Również po to, by… kontynuować kształcenie. Właśnie dziś, wracając po dłuższej i trudnej nieobecności, chciałabym przedstawić kulisy (trwających)… studiów podyplomowych z edytorstwa.

Geneza pomysłu na studia i… podsumowanie ich pierwszej połowy

Gdyby tak dobrze się zastanowić, pomysł na te studia podyplomowe (których ponad połowa już za mną) był w mojej głowie już… od najmłodszych lat. Edytorstwo przecież związane jest z pracą z tekstami… A ich tworzenie jest elementem mojego życia…. już ogromnie długo.

Zawsze chciałam, by moje teksty jak najbardziej profesjonalne. Choć jest za mną już ogrom wypracowań, esejów, wierszy, opowiadań… Obecnie na warsztat wzięte są przede wszystkim artykuły prasowe, przy tworzeniu których także bardzo zależy mi na jakości treści.

Zajęcie to już niewątpliwie pomogło mi w przełamywaniu barier takich jak brak pewności siebie (niektórych wywiadów przecież nie umiałabym odpuścić – a już to było dowodem odwagi 🙂 ), ale też pozwoliło przekonać się, że to co robię, jak piszę, naprawdę jest dobre.

Nie da się ukryć, że chcę, by było jeszcze lepsze, jeszcze bardziej profesjonalne.

Dlatego właśnie wybrałam się na studia podyplomowe z edytorstwa – stwierdziłam, że umiejętności związane ze składem tekstu, korektą, transkrypcją tekstu, a także wiedza o języku utworów różnych epok… mogą okazać się przydatne. Dlatego od października co drugi weekend jest dla mnie…. dość pracowity. Jak podsumuję pierwsze pół roku studiów?

Poszłam na nie praktycznie… z automatu. Formalności zaczęłam załatwiać właściwie zaraz po obronie  magisterki – tego samego dnia. I… ani trochę nie żałuję! Czuję, że moje horyzonty poszerzały się już od początku.

Część przedmiotów była dla mnie okazją do utrwalenia umiejętności związanych ze składem tekstów, typografią, a także projektowaniem graficznym. A ponieważ „dobre nauczanie to ciągłe powtarzanie”… wyszło mi to na dobre!

Kilka zajęć uczelnianych okazało się być tym, co najbardziej lubię – możliwością rozwoju umiejętności korekty tekstu. Były to te konwersatoria, które… nie kosztowały mnie ani krzty stresu. 🙂 A utrwaliły pewną dawkę wiedzy i… pozwoliły udowodnić, również samej sobie, własne  możliwości.

Musiałam „zderzyć się” ponadto z tekstami staropolskimi i modernizacją ich trudniejszych fragmentów. Choć kosztowało mnie to często sporo wysiłku… zdecydowanie mi to posłużyło. 🙂 Szkoliliśmy się także w redagowaniu tekstów dla różnych form przekazu – Internetu, a także… prasy. Tu zdecydowanie czułam się jak ryba w wodzie. J Choć część kwestii technicznych związanych ze składem tekstu potrafiło spędzać mi sen z powiek…zdecydowanie warto było się nad nimi pochylić.

Semestr zimowy zakończyłam z zaskakująco dobrym wynikiem. Dziś jestem już w trakcie ostatniego – drugiego semestru studiów. I jest… naprawdę kreatywnie. 🙂

Część druga i ostatnia… Początek

Obecnie – drugi i ostatni semestr w toku. Wciąż opanowuję  (ład i 🙂 ) skład tekstu, a także tajniki typografii. Niektóre z projektów są naprawdę kreatywne, jak np. składane przez nas ulotki.

Mam też już za sobą pierwsze i ostatnie J zajęcia z prawa autorskiego. Nową dla mnie i bardzo ciekawą kwestią okazuje się krytyka tekstów XIX- i XX-wiecznych. Rozpoczęliśmy je od analizy i interpretacji, a także poszukiwania pewnych „kruczków”… w poezji. 🙂 Doszłam do wniosku, że „drugie dno” tekstów bywa o wiele, wiele „głębsze” niż się wydaje. Choć jestem z wykształcenia filologiem polskim, pewne kwestie w literaturze… nie przestaną mnie zadziwiać. A i tak dobrze wiedzieć… co np. Herbert miał na myśli… 🙂 . Nigdy nie wiadomo przecież, czy jakieś nawiązanie literackie nie okaże się przydatne choćby w artykule czy też wpisie.

Oczywiście pogłębiamy również nadal wiedzę z podstaw edytorstwa na wykładzie, który… jak zwykle jest bardzo przyjemny. 🙂

Całość zaczętego pod koniec zeszłego miesiąca semestru zapowiada się naprawdę dobrze. 🙂 W połączeniu z wykonywaną w tygodniu „roboczym” pracą, którą naprawdę lubię (i pomimo trudności, które znajdą się wszędzie, dzięki wielu spotkaniom nie zamieniłabym jej na nic innego!) są niewątpliwie… uszczęśliwiające. 🙂 Przecież w życiu zdecydowanie można… i lubić to, co się robi i… robić, co naprawdę się lubi. J I tego właśnie życzę Czytelnikom na nadchodzącą wiosnę. 🙂

A na koniec zapraszam do czytania. 🙂

Warsztat trzeba nieustannie doskonalić. Język, pismo i technologie wciąż kryją w sobie tajemnice. Skrywają się, zapisane w pierwodrukach i dokumentach na dyskach komputerów. Warto to wiedzieć, by pióro zyskało… znośną lekkość swego bytu… i warsztatu.

Język łączy się z tekstem. Tekst wymaga składu. Sekwencje wyrazów, linii pomocniczych i marginesów tworzą zwartą całość. Gdyby nie to, czy… czytalibyśmy książki i gazety?

Chcemy czytać. Chcemy też pisać, składać i tworzyć. Kreować wyrazy, zdania, kolumny, marginesy, łamy… Tak, by czytanie nie bolało. Język pisany również musi układać się poprawnie. A wszystko to pod ścisłą korektą. Sytuacje edytorskie również mogą… prowadzić nas do szczęścia.