Rewolucja i rozkwit. Słowo o „wiośnie” (nie za oknem…) intelektualnej – po latach wciąż aktualnej – i… czymś jeszcze

Na co dzień poszukujemy nowego, tego, co nieznane, świeże. Czasem zmiany – zarówno te, które są naszym własnym pomysłem, jak i od nas niezależne – okazują się niezwykle ważne, trudne lub… rewolucyjne.

Dziś, choć rocznica jest niejubileuszowa, chciałabym przypomnieć o tym, co miało być w moich czasach szkolnych „zwykłą”, a nawet przypadkową zmianą, a stało się dla mnie REWOLUCJĄ w myśleniu. Postaram się też choć trochę naprowadzić (bo w Wielkanoc nic nie zdradziłam…) na to, co czeka mnie najpóźniej latem. A będzie to również prawdziwa rewolucja.

Rewolucja w opornej (a może jednak nie?) głowie

Wchodząc w dorosłe życie możemy naprawdę wiele się nauczyć. Musimy być samodzielni, odpowiedzialni odważni… a czasem po prostu rozumieć siebie samych i otwierać się na wiedzę i ludzi. Właśnie pod tymi ostatnimi względami spotkała mnie istna REWOLUCJA w myśleniu.. dziewięć lat temu, na progu pełnoletniości.

Dzięki „zwykłemu” zbiegowi okoliczności, jakim było szkolne zastępstwo… moje myślenie „zmieniło tory”. Na pewno przestało się „wykolejać” i potykać. Zrozumiałam, czego przez lata (a nie tylko do połowy szkoły średniej) brakowało mi w edukacji. Nie było zrozumienia drugiego człowieka, spokoju i łagodności w podejściu do młodych ludzi. A poza tym okazało się, że na zajęciach z rozszerzonej historii potrzebowałam… logiki i wyciągania wniosków, zrozumienia tego, czego się uczyłam.

Tak – zrozumienie było potrzebne na dwóch płaszczyznach. A gdy nadeszło… zmieniło naprawdę dużo. A okoliczności miały być tak „zwykłe”…

Wielu z nas (i zdecydowanie zaliczam się do tej grupy) zaczęło intelektualnie „kwitnąć”. Jednocześnie mogliśmy być sobą. Miałam wtedy jeszcze charakter delikatnej „lilii”… nie musiałam zmieniać się na siłę w kłującą „różę”… I tak by mi to nie wyszło.

Co ciekawe, z Człowiekiem, dzięki któremu więcej zrozumiałam, a raczej zaczęłam w końcu rozumieć… mam do dziś dobre relacje. A przede wszystkim… nie udaję. I choć mogłabym być czy to wtedy, czy tym bardziej teraz tylko „numerkiem”… nie jest tak. Choć perspektywa zmieniła się całkowicie, nie zmieniło się człowieczeństwo. Przestały mieć znaczenie wyniki szkolne, a doceniane jest to, co piszę, czym się zajmuję. I jest to tak samo piękny dowód „rewolucji” jak wtedy, gdy wchodziłam w dorosłość.

A co przede mną?

Szkolna REWOLUCJA miała miejsce dokładnie 9 lat temu, a więc w czasie wiosennym. Jak stwierdziłam wcześniej, „rozkwitłam”, dostałam „skrzydła”. Zastanawiam się nawet, czy aby na pewno byłabym zawodowo w tym miejscu, w którym jestem, gdyby nie to… Bo kiedyś dziennikarstwo było tylko marzeniem.

A właśnie – marzenia. Uskrzydlają nas poniekąd. Szczególnie wtedy, gdy ich spełnianie staje się realne. Co mam na myśli?

Nie mogę jeszcze napisać dokładnie, co mnie czeka. To, co miałam w głowie przez lata… chcę pokazać Czytelnikom trochę z zaskoczenia. Zdradzę jednak tyle, że lato (a może nawet trochę wcześniejszy czas) będzie czasem sporych zmian życiowych. Nadzieja na jeszcze większą inspirację pisarską… wzrasta. 🙂

Zmienię coś bardzo ważnego, pewien fundament. Będzie to spełnienie marzenia będącego ze mną od lat. Już teraz czuję, jak piękny, choć wymagający będzie to czas. Mam nieodparte wrażenie, że podobnie jak „rewolucja” szkolna sprzed lat ma swoje owoce w moich zainteresowaniach i przyszłych planach (o których pewnie też napiszę w swoim czasie) tak to, co nastąpi najpóźniej latem, sprawi, że na „prowincję” (która się… zmieni 🙂 – tu mała podpowiedź) powróci coraz więcej pomysłów.

Na koniec zapraszam do czytania.


Nowy początek i…. starzy czy nowi my? W kilku słowach o postanowieniach noworocznych.

Witam się z Czytelnikami po raz pierwszy w 2022 roku – dla mnie trudnym i… jubileuszowym. Ale przede wszystkim – dla każdego z nas – niosącym wciąż obawy i nadzieję na lepsze. Tak bardzo chcielibyśmy zaplanować sobie, by był lepszy niż jego dwaj poprzednicy.

Jakie w ogóle postanowienia noworoczne powstają w naszych głowach? A o czym marzą przyszli poloniści na ostatniej prostej studiów?

Nowy rok – nowy/nowa ja. Najbardziej znane postanowienia noworoczne i nadzieje na przyszłe dni.

Najczęściej, planując swoje cele na kolejne 365 dni, chcemy…. Jakby to powiedzieć ładnie? Naprawić błędy tego roku, który właśnie się zakończył. Niektóre z tych punktów ba tzw. Listach „to do” tworzą pewien stereotyp o noworocznych celach do osiągnięcia.  

Bardzo często te najbardziej znane cele, postanowienia noworoczne mają wspomagać nasze zdrowie lub też poszerzać nasze horyzonty. Szczególnie mając wyrzuty sumienia po świętach J obiecujemy sobie, że będziemy uprawiać więcej sportu lub lepiej się odżywiać. Niektórzy w planach mają np. przebiegnięcie konkretnego dystansu, np. maratonu.

Chcemy odżywiać się zdrowo, ale nie tylko na ciele. Planujemy również dbać o umysł i duszę. 🙂 Bardzo często spotykaną noworoczną ambicją jest nauka czegoś nowego, najczęściej języka obcego. To może być z kolei krokiem do kolejnego bardzo popularnego, choć w AD 2022 nie zawsze bezpiecznego postanowienia…. Więcej podróży! Tak stereotypowe i znane, a jednak tak odległe, myśląc o kolejnym roku ze „skazą” COVID 19…

Chcemy mieć więcej czasu dla siebie i ulubionych lektur, czasem postanowienia decydują niemal o całym naszym życiu, gdy np. planujemy zmienić pracę.  Jest tego wiele i każdy pewnie mógłby dodać niejedno od siebie. A więc… moja kolej! 🙂

Relacje, końce i początki… Jak widzę przyszłość tego kluczowego roku?

Pisząc tę część wpisu, w jakiś sposób zaprzeczam samej sobie. W ostatni dzień AD 2021 pisałam o tym, że nie będę obiecywała niczego konkretnego. Ale przecież to „tylko” ambicja dotycząca bloga. Prozaiczne, prowincjonalne życie to coś więcej. I należy mieć ku temu pewne postanowienia.

Ten rok w końcu będzie bardzo kluczowy. Taki… nad wyraz dorosły, dojrzały. Pełen wielu trudnych decyzji. Niektóre, aby właśnie nie piętrzyć stresu, zaczęły zastanawiać mnie już trochę wcześniej. Na przełomie 2021/2022 zaczęłam zastanawiać się nad niektórymi relacjami z ludźmi. Ten czas jest straszny dla wielu z nas – pandemia nie znika, a życiowe wybory same się nie dokonają… Dlatego niektóre relacje z ludźmi, te które trochę męczą, odpuszczę… Czasu na spotkania zabraknie… Przynajmniej już wiem, że każda relacja czasem potrzebuje przemyślenia.

Przede wszystkim muszę skupić się na skończeniu studiów i poodsuwać to, co wywołuje niepotrzebne emocje. A przynajmniej powinnam nabrać dystansu – radzę to każdemu. 🙂

A z przyjemniejszych kwestii – postaram się więcej czytać zamiast gapić się we wszelkie ekrany. 🙂 Na pewno będzie to dbanie o zdrowy styl życia, podobnie jak odpowiednie odżywianie (choć nad pewnymi nawykami pracuję kilka miesięcy – ale to oddzielny temat i pewnie poruszę go jeszcze 🙂 ).

Oczywiście będę też dbać o ducha 🙂 – w chwilach magisterskich zwątpień naprawdę może to dać moc. 🙂 Swoją drogą piszę o tym nieprzypadkowo. Dokładnie dziś mija rok, odkąd dokonałam pewnej wspólnotowej zmiany i… wiara jest chyba ciut większa od ziarnka gorczycy. 🙂 Nawet ten wybór dał mi do myślenia, że… nie warto oglądać się na opinie innych (rozumiem to teraz, w zeszłym roku początkowo „biłam się z myślami”). Dostałam nauczkę, że Kościół to LUDZIE…. 🙂

Będę też dbać o to, by… mieć trochę czasu i „wolnej głowy” dla siebie. Bez względu na to, na jakim etapie życia jesteśmy, każdy z nas go potrzebuje (oczywiście, nie kosztem obowiązków). Choćby dlatego, by… od czasu do czasu coś napisać, wyjść na powietrze. To nawet lepsze od stereotypowych, noworocznych diet-cud. 😀

A na koniec.. życzę Czytelnikom po raz kolejny (podobnie jak w Sylwestra) wszystkiego dobrego na cały ten rok i… samych dobrych postanowień. 🙂 A na koniec zapraszam do czytania.

Planujemy, postanawiamy. Robimy listy. Odhaczamy następujące punkty. Kolejne trzysta sześćdziesiąt pięć dni, które mogą zmienić wszystko.

Chcemy coś rozpocząć, zakończyć.

Chcemy być bogatsi…. Ale nie o złoto, kadzidło i mirrę. Raczej o zmiany, relacje i doświadczenia.

Postanawiamy być bardziej z ludźmi albo bardziej… z samymi sobą. Planujemy żyć zgodnie z sercem… choć wybory są trudne. Czasem bolą. Ale czynią nas wolnymi.

Z nowym kalendarzem otwierają się  nowe nadzieje. Zmieniamy dietę: cukier zamieniamy na zdrowy, niekaloryczny dystans.

Nikt nam nie musi się za to kłaniać. Za dobre wybory pokłon odda… samo życie.

Zdrowiem, pomyślnością, sukcesem i spokojem ducha… których nie kupisz!

Nowe Życie na przekór pandemii. Wielkanoc 2021 wciąż za mgłą zaraźliwego „monarchy”.

We wczesnych godzinach porannych zabrzmiały tradycyjnie dzwony. Przyzwyczailiśmy się chyba, niestety, że uroczyste obchody Zmartwychwstania będą… zdystansowane. Święto ŻYCIA musi mieć wzgląd na nasze zdrowie.

Bez względu na to jednak… pamiątka Zmartwychwstania jest żywa. Zmiany i nowe życie widać również w przyrodzie i… życiu „prowincjonalnych pisarzy”.  

Wielkanoc, która mogłaby ZARAŻAĆ tylko Radością

Powinno tak być. Przecież chodzi przede wszystkim o radość, nadzieję dla nas.

Wszystko to staje się po raz kolejny jakby bardziej… odległe. Nie możemy spotykać się w większym gronie rodzinnym, by nie narażać siebie wzajemnie na… koronę.

Jedyną odmianą dla mojej rodziny w tym roku była możliwość krótkiego spotkania w Wielką Sobotę no i oczywiście poświęcenia wtedy pokarmów (tym razem tradycyjnie – w zeszłym roku tata jako głowa rodziny w Wielkanoc prowadził specjalną modlitwę).

Oprócz tego wiele się nie zmieniło – czas świąteczny to czas w najbliższym gronie. Tak jak wtedy doszłam również do wniosku, że może to w jakiś sposób pomóc lepiej zrozumieć Zmartwychwstanie i Nowe życie.

Zmiany wokół i na sobie

W okolicach Wielkanocy nareszcie zaczęliśmy zauważać zalążki wiosny, odwiedzając od czasu do czasu nasz ogródek działkowy. To piękne, że choć tu, wśród liściasto-trawiastych nowych żyć nie prowadzi się statystyk zakażeń i zgonów.

Za błogosławione wręcz możemy w tej sytuacji uznać zwierzęta – je wirus omija i pozwala cieszyć się życiem mimo tego chaosu. Ze snu zimowego przebywania w domu budzą się futrzaki z pobliskich działek.

Nieustraszona zieleń i drobne kwiaty – tak jak Chrystus symbolicznie – co roku się odradzają. Choć niektóre z nich są jeszcze „nieśmiałe” – przebijają się nawet pośród kamiennych ścieżek.

„Kotki”, które nie posiadają zębów i pazurów, cieszą oczy i zapowiadają „renesans” ciepłych dni.

Sama zastanawiałam się również od dłuższego czasu nad zmianą czegoś w swoim wyglądzie. Rozważałam oczywiście ponowne oddanie włosów na peruki. Mijały jednak kolejne obmyślane przeze mnie terminy, wspierane różnymi wymówkami – czekaniem na obronę pracy licencjackiej, w rocznicę pierwszego oddania włosów, aż po czas informacji zwrotnej ze studiów magisterskich. W ostatniej z wymienionych wersji plany pokrzyżował sam koronawirus, który wdarł się jak obcy pod rodzinny dach. Rozpoczęły się studia i… nie wiadomo kiedy minął (całkiem bezboleśnie) semestr polonistyki. Wtedy już nie odpuściłam i obowiązkowo przeszłam metamorfozę w Dzień Kobiet. Wtedy właśnie, w domowych warunkach, spod nożyc mamy, wyszły dużo dłuższe niż trzy i pół roku temu warkocze.   

Ten przypadek to tak naprawdę podwójne NOWE ŻYCIE 🙂 – dla oddającego i obdarowanego. J Kilka, może kilkanaście dni temu dostałam również informację, że włosy już dotarły do Fundacji. Czyli już, już…. Kolejne życie jest w trakcie zmian. Przeżywa swoją Wielkanoc. 🙂

Wiadomo oczywiście, że ani najpiękniejsza wiosna ani takie „zrywy” dzielenia się tym, co dla nas cenne, nie zmienią nagle całej ludzkości, biegu świata. Dokładnie tak jak w piosence Sztywnego Pala Azji „Możemy zmienić nasz dom”, to co najbliżej – czasem nasze relacje, może uczynimy jakiś drobny dla nas, a dla innych wielki gest? Moc zmieniającą wszystko miało właśnie ZMARTWYCHWSTANIE i pandemia, która, niestety, trwa, trwa i trwa… Ale wszelkie najdrobniejsze zmiany w naszym otoczeniu i w nas samych mogą być pewną odmianą i „światełkiem w tunelu” obecnej przytłaczającej szarości z czerwonymi przebłyskami statystyk.

Na koniec chciałabym życzyć Czytelnikom PRAWDZIWEGO ALLELUJA (już na świąteczny poniedziałek) i zaprosić do czytania. 🙂

Nie ma życia bez zmian. Boimy się ich, gdy od przybywania kolejnych cierpiących istnień liczniki aż tracą skalę.

Natura tego nie czuje, nie widzi. Zmartwychwstaje jak Ten Najwyższy i stara się coś zmienić. Kwitnie, pączkuje, dojrzewa. Świat zieleni się bez względu na wszystko,

Ludzie też chcą kwitnąć radością, lecz… boją się. Brakuje im często tego, co dla nich piękne.

Czasem warto coś zmienić, by podarować… coś więcej. Nie, to wcale nie musi być zbawienie. To zagwarantował nam już Ten, który zostawił za sobą pusty grób.

Wystarczy czasem odciąć się od przyzwyczajeń. Odstąpić komuś część kwitnącej, szczerej radości… zmartwychwstającej każdego dnia.